Wywiad z artystką, malarką Beatą Murawską

Wywiad z artystką, malarką Beatą Murawską

Od zawsze chciałaś zostać artystką malarką?

Nie od zawsze. Natomiast wiedziałam, że bycie artystką jest mi pisane, bo pochodzę z artystycznej rodziny i w zasadzie urodziłam się artystką. Dorastałam wśród farb, obrazów, pędzli i to było moje życie. Moi rodzice prowadzili artystyczne życie. Wydawało mi się barwne i pełne pozytywnych wzlotów i uniesień. Mieli też przyjaciół artystów, więc zawsze było wesoło i ja też byłam atrakcją dla rodziców i ich gości. Będąc małą dziewczynką, miałam swoje mini show, wygłupiałam się i śpiewałam, dawałam z siebie wszystko aż mi się w głowie kręciło. To wzbudzało mnóstwo emocji wśród przyjaciół rodziny. Uwielbiałam, kiedy na koniec bili mi brawa. To były moje pierwsze próby wyrażenia siebie, już wtedy wykazywałam skłonności do pokazywania siebie od strony artystycznej, a jako dziecko nie miałam zahamowań. Ciężko mi było z takim bagażem wystartować w innym zawodzie, a chciałam być lekarzem, pediatrą, zoologiem, interesowały mnie natura i przyroda. Natomiast, nie poszłam tą drogą, bo nie skupiłam się na tych przedmiotach w szkole. Nie miałam wyboru i postanowiłam zostać artystka w czystym wydaniu, czyli malarką. Przebywanie w samotności sprawiało mi też zawsze dużo przyjemności. W pracy malarza samotność jest na porządku dziennym, dlatego ta praca wydała mi się idealna. W czasie szkoły, byłam dość zamkniętą w sobie nastolatką, natomiast studia przyniosły mi wielką ulgę. Na Akademii Sztuk Pięknych profesorowie niewiele się wtrącali. Często zmieniałam pracownie, by ostatecznie zostać u mojego ulubionego profesora, wielkiego artysty Stefana Gierowskiego. Nauczyłam się tam pracy z czystą barwą. To były czasy, kiedy w sztuce dominowały szarości, a ja szukałam kolorów. W pracowni profesora Gierowskiego je znalazłam, co owocowało zrobieniem dyplomu.

Kiedy zaczęłaś malować kwiaty i tulipany?

Kwiaty kochałam od dziecka. Jest to piękny temat, dający możliwość wykorzystania żywych barw. Zawsze interesowała mnie bliskość natury. Moim ulubionym malarzem był Van Gogh, który odnalazł kolory we Francji, a ja teraz odnalazłam je we Włoszech. Inspirowała mnie abstrakcja amerykańska, expresjonizm.

Tulipany urosły w moim sercu po tym jak podczas szarego, zimowego dnia zostałam obdarowana bukietem czerwonych tulipanów od pewnego Holendra. Latający Holender odpłynął w siną dal, ale pamięć o tulipanach została. Poza tym, te kwiaty mają przepiękną formę i ciepło, nie są takie jak róże, które mają kolce. Tulipany też mogą przybierać każdy kolor, co daje wielkie pole do popisu. Ich kształty przypominają wszystkie kwiaty świata. Co więcej, krótko żyją, kwitną właściwie tylko przez jeden miesiąc, a potem ich nie ma, a na obrazie są cały rok. Można się nimi cieszyć i czerpać energię z ich kolorów. Na moich obrazach rosną, nie jest to martwa natura. Maluję tulipany, aby uwiecznić ich życie.

Jak to robisz, że zawsze Twoje obrazy są zawsze pełne kolorów?

Jak mam zły nastrój to próbuję go polepszyć właśnie namalowaniem kolorowego obrazu. Można to nazwać rodzajem terapii. Niektórzy mówią, że gdy patrzą rano na mój obraz, to dostają dużo sił i energii. Ta energia jest w moich obrazach i wiem ze mogę na nią liczyć zawsze. Wiadomo, że życie nie zawsze jest kolorowe, więc po co dobijać jeszcze siebie i innych, za dużo strasznych rzeczy się dzieje, żeby się jeszcze nimi rozkoszować. Uwieczniam radość z życia. Te obrazy są afirmacją życia.

Kiedy stajesz przed białym płótnem od razu wiesz co namalować?

Nie zawsze. Natomiast nie lubię szkicować, moje obrazy się rodzą w czasie malowania, bo często je zmieniam. Obraz rządzi się swoimi prawami, kolory musza być kontrastowe i dawać przestrzeń.

Skąd nagie kobiety na Twoich obrazach?

Moje kobiety są takie, jakie są w rzeczywistości, bez masek, takie jak zostały stworzone przez naturę. Pociąga mnie wizja zmysłowości i miłości jaką ma w sobie kobiecość. Nie chcę przedmiotowo podchodzić do kobiety, chcę podkreślić jej równość z naturą, bardziej harmonijny jest człowiek nagi, jak kiedyś Adam i Ewa, niewinni i pełni marzeń.

Nie bałaś się, że jako kobieta będziesz dyskryminowana w świecie sztuki? Jak to jest być artystką kobietą?

Spotkałam się z tym że niektórzy uważają, że ceny dzieł artystek powinny być niższe niż malarzy. Niektórzy twierdzą, że kobiety w ogóle nie potrafią malować lub nie powinny malować. Spotkałam się z taką teorią, ale nie bezpośrednio. Dzisiaj jest już mnóstwo artystek które się realizują. Mnie wielokrotnie mężczyźni chwalili, nie wiedząc, że te obrazy namalowała kobieta i kiedy się dowiadywali, że to ja, to byli zaskoczeni.

Jak oceniasz sztukę współczesną?

Jest wspaniała i cieszę się, że istnieje, a w Polsce się rozwija i rynek staje się coraz większy. Dużo artystów tworzy i żyje ze sztuki. Bardzo podoba mi się sztuka zagraniczna, bez kompleksów, bez obciążeń. Jest pełno przepięknej sztuki, która porusza odbiorców i nie jest tak mocno politycznie zaangażowana. Fascynują mnie nowe, ciekawe rozwiązania. Moją faworytką jest japonka Yayoi Kusama, która jest znana z kropek, ale też wykorzystuje motywy kwiatowe.

Myślisz, że każdy może malować?

Oczywiście, nie mam nic przeciwko, żeby każdy malował. Natomiast, przykładowo spotykam się z ludźmi, którzy na wieść, że jestem malarką, mówią: Ja też maluję. To tak jak ja bym się spotkała z architektem i powiedziała, że też projektuję wnętrza, bo urządziłam sobie mieszkanie. Można się zajmować malarstwem jako hobby, ale żeby profesjonalnie malować, to, tak jest z ćwiczeniem na instrumencie, trzeba bardzo dużo malować. Słynny rysownik japoński Katsushika Hokusai, stwierdził w wieku 80 lat, że do niczego nie doszedł i że dopiero zaczyna. Jeden obraz wymaga dużej pracy, najpierw trzeba namalować mnóstwo obrazów, aby ten jeden był naprawdę dobry. Moje malowanie, jest spontaniczne wymaga szybkich decyzji, aby zacząć podejmować je prawidłowo, trzeba wcześniej podjąć setki złych. Wydaje mi się, że póki nie będę w pełni zadowolona, dopóty będę malować. To też jest dla mnie motorem do tworzenia sztuki.

Kim dla ciebie jest artysta?

Człowiek, który ma inne spojrzenie na świat i ma możliwość i odwagę to pokazać. Artysta próbuje zinterpretować swoją wizję świata wytwarzając przy tym wartość dodaną. Posiada chęć tworzenia, wyrażenia siebie i podzielenia się z odbiorcą.  Ja czynię to na płótnie, malując swoje światy, lecz mój przekaz nigdy nie jest realistyczny, bo zawsze dodaję coś od siebie.

Czy każdy artysta jest szalony?

Każdy artysta trochę musi być szalony. Powinien patrzeć z dystansem na świat, żeby wytworzyć i ocenić swoja wizję, która często nie pokrywa się ze standardowym myśleniem. Artysta musi wyjść poza ramy, żeby samemu dowiedzieć się o sobie i sztuce.